niedziela, 29 września 2013

#6 Rozdział.



     Kuba był w siódmym niebie. Nie dość,że jego córka mieszkała z nim,to na dodatek Iza ciągle sprzątała w domu i raczyła go ciepłymi obiadkami. Chodził dumny jak paw,kiedy ludzie z ,,branży'' pytali go o nową twarz Fan Shopu.
    Minął tydzień od  nagrań w studio reklamowym.  Bilbordy z twarzą nieśmiałej,młodej dziewczyny były porozwieszane po całym Dortmundzie. Sztab oraz organizatorzy, byli dumni z Izabeli. Ona sama czuła,że właśnie zaczyna żyć prawdziwym życiem.
    Korzystając z przerwy nagraniowej, Iza postanowiła odwiedzić swoich kolegów, na Signal Idunie Park.
     -To jak kochani, jutro meczyk...a później mała imprezka?-zaproponował przyjaciołom Ilkay Gundogan, ofensywny pomocnik drużyny.
    -Wybaczcie, ale ja odpadam.-odezwał się Kuba.
    -Ej, Kubuś, dlaczego?-spytał przyjaciela,Łukasz Piszczek.
    -Przecież wiecie,że jestem ojcem. Muszę być z moją córką.-wyjaśnił.
    -Chwila, przecież ja mogę zostać z Oliwką.-powiedziała Iza.-Przecież i tak będę w domu.
    -Ale Ty też miałaś przyjść!
    -Przestańcie, do czego ja tam potrzeba?-parsknęła.-Kuba idzie i ma się świetnie bawić!-wyszczerzyła się.
Po chwili Klopp, zjawił się na murawie z informacją o końcu przerwy dla chłopaków, co wiązało się z końcem przerwy Izy. Dziewczyna szybkim krokiem poszła do studia,gdzie po przerwie wznowiono wykonywanie zdjęć.
      Kuba po skończonym treningu podjechał pod studio reklamowe i   rozpoczął czekanie na Izabelę.Reasumując nie czekał długo, ponieważ już po pięciu minutach Iza siedziała na miejscu pasażera.
      -Twoja mama odebrała Oliwię z przedszkola?-zapytała, gdy właśnie mijali budynek szkoły
      -Tak.-uśmiechnął się.-Musimy pojechać do supermarketu, bo nie ma nic do jedzenia w lodówce-zaśmiał się.-Masz ochotę jechać,czy odstawić Cię pod dom?
      -Nie rób sobie kłopotu, pojadę z Tobą.
      -Super!-wyszczerzył się.-A tak poza tym jak praca na planie reklamowym ?
      -Jest OK.-rzekła.-Tylko ludzie jacyś dziwni.-prychnęła.-Ale jest taki facet...
      -Jaki facet?!
      -Fajny...-westchnęła.-I przystojny,ale...
      -Ale?
      -Jest egoistą, prostakiem, dupkiem... bynajmniej tak słyszałam od dziewczyn tam pracujących.
      -Hahaha, a ile ma lat?
      -Nie wiem.-wzruszyła ramionami.-Około 25.
      -Rozumiem.-wyłączył silnik samochodu, ponieważ  dojechali na miejsce.-Uważaj na takich mężczyzn.-wysiedli z auta.- A jeżeli coś Ci ktoś zrobi, to pamiętaj przychodzić do Dżejkoba!-zachichotał.
      -Okej, będę pamiętała!-uśmiechnęła się szeroko.
Iza z Kubą przez długi czas krążyli po sklepie i wrzucali do koszyka różne asortymenty spożywcze. Ostatecznie, z pełnym koszykiem podeszli do kasy. Policzenie wszystkich artykułów zajęło kasjerce trochę czasu, jednakże po kwadransie, Kuba wraz z Izą wyszli ze sklepu z pełnymi siatkami. Błaszczykowski otworzył bagażnik, po czym w środku oboje umieścili wcześniej trzymane reklamówki z zakupami.
      -Ale jestem zmęczona!-westchnęła dziewczyna.-Chciałabym tak  zalegnąć przed telewizorem...
      -Takie życie nie dla nas, skarbie.-zachichotał Błaszczykowski.-Mam nadzieję,że moja mama ugotowała obiad...-mruczał.-Zdycham z głodu...
      -Nie przesadzaj.-zaśmiała się.-Chudy nie jesteś...
      -O ty cholero!-krzyknął, śmiejąc się jak głupi do sera.-Przecież to mięśnie...
      -Piwne.-prychnęła.-Nie no żartuje,rzecz jasna!
      -Wiem.
Pół godziny później, byli już w domu, gdzie czekała na nich mała Oliwia wraz z babcią. Mama Kuby oczywiście ugotowała pyszny obiad,który czekał na Izę i Kubę na stole w jadalni.
Oliwka była w siódmym niebie,ponieważ na stałe zamieszkała ze swoim tatusiem. Polubiła także Izę,która starała się poświęcać jej jak najwięcej czasu.
    Wieczorem, cała trójka siedziała na kanapie przed telewizorem, oglądając kreskówki. W pewnym momencie zadzwonił telefon Izabeli. Spojrzała na ekran,na którym wyświetlił się nieznany numer. Odebrała.
    -Iza? Cześć, wiem ,ze wyjechałaś! Chciałabym Ci podziękować że przez Ciebie Kacper wylądował w szpitalu. Walczą o jego życie. Jesteś zwykłą egoistką! Mogłaś chociaż do niego zadzwonić...
    -Jak to?! Kto mówi?!
    -Wiktoria!
    -A to Ty...-szepnęła.-Jak Kacper...
    -Teraz Cię interesuje?! Przestań. Zacznij żyć swoim życiem tak jak to robiłaś dotychczas, mam nadzieję,że Kacper nie będzie zatrącał sobie Tobą głowy.
    -Nie! Ja muszę ...muszę się z nim zobaczyć!
    -Przestań!-usłyszała lekki krzyk, po którym dźwięk odkładanej słuchawki. Iza zamarła. Zbladła.
    -Co Ci się stało?-zapytał Kuba.-Coś nie tak?
    -Nie, chce zostać sama, przepraszam...

piątek, 20 września 2013

Rozdział #5.



            Pierwszy dzień w Dortmundzie, Iza miała uważać za pierwszą stronę nowego rozdziału w swoim życiu.  Izabela, była naprawdę szczęśliwa,kiedy poczuła,że wszystko co było złe,porzuciła. Dla niej wszystko tutaj było lepsze. Dom, w którym od teraz mieszkała wydawał się bardziej przytulny od tego w Częstochowie, a człowiek,który z nią mieszka na pewno zdoła wypełnić pustkę po rozłące z ojcem.
           Kuba od samego początku wspólnego mieszkania zapoznawał Izę z zasadami ,,dobrego współlokatora'', jak sam to nazwał.
           -Jako,że od teraz ja jestem Twoimi tatuśkami, przed 22 masz być w domu!-zarządził.
           -Jesteś moimi tatuśkami?-zapytała z uśmiechem na twarzy.
           -Owszem.-zawahał się i po chwili wyszczerzył się jak głupi do sera.
           -No wiesz co, Kubuś ?!-zaśmiała się.-Myślałam,że wiesz...-zaczęła poruszać zabawnie brwiami,a Kuba zaczął  uważnie słuchać.-Że będziemy jak rodzeństwo.-zaśmiała się złowieszczo,a Kuba westchnął i popukał Izie do głowy.
           -Dobra, nie ważne kim jestem, ważne,że masz nie wracać po 22 do domu.-uśmiechnął się przebiegle.
           -Panie Kubo, mam 18 lat.-zakomunikowała.
           -To akurat jest nieważne,mała.-rzekł.-To jak idziesz ze mną na trening?-zapytał.
           -Jeszcze się pytasz?!Jasne,że idę!
           -To super!-uśmiechnął się.-Bo wieczorem, pojadę po Oliwkę,bo jutro piątek.
           -Skoro w sobotę macie mecz, to Oliwka będzie u Ciebie tylko jeden dzień?
           -Na to wygląda.-westchnął smutny.
           -Co to, to nie!-tupnęła nogą.-Oliwka musi mieć tatę codziennie,bo tata to najlepszy człowiek,jakiego można mieć w życiu, dlatego więc przywieziesz ją tutaj i ja będę się nią opiekowała, wtedy,kiedy Ty będziesz w pracy!
          -Naprawdę?-spytał,nie dowierzając.-Mogłabyś?
          -Dlaczego nie? W końcu mieszkam u Ciebie, a przez cały czas nie będę kręciła reklam.
          -W sumie masz rację, dziękuje!-w jego oczach widać było radość.-A teraz jedźmy na ten trening.
          -A w ogóle mogę?-zapytała.
          -Oczywiście, przecież masz reklamować gadżety tej drużyny!-uśmiechnął się szeroko.-No idź do samochodu, a ja idę po torbę.-oznajmił i zniknął za drzwiami przedsionka.
         Iza, zadowolona z tego,że zaraz spełni się jej kolejne marzenie, wsiadła do samochodu i przypięła pas bezpieczeństwa. W samochodowym lusterku zaczęła przyglądać swoje oczy,które zrobiły się wyraźniejsze. Po chwili przyszła kolej na obserwacje poranionej ręki. Wszystko wskazywało na to,że sprawy idą w dobrym kierunku. Rany powoli się goiły a na twarzy nie było już większych śladów długotrwałej bezsenności i wyczerpania. -Więc, przestaje umierać.-szepnęła bezgłośnie,po czym zatopiła swój wzrok w srebrnej bransoletce,która zdobiła jej rękę.-Kacper....-wszeptała, a serce zaczęło jej niepokojąco szybko bić. Poczuła się dziwnie i cholernie źle, z tym ,że nie zobaczyła się z nim przed wyjazdem. Zabolało ją to bardziej niż cokolwiek innego.Niegdyś to on był jej całym światem,a teraz ona  tak po prostu zapomniała.
         -Jestem!-usłyszała jak ktoś otwiera drzwi samochodu.-Wybacz,że tak długo,ale Oli dzwoniła. Zdolniacha.-zachichotał.
         -Nie ma problemu.-wymusiła uśmiech.-Powiedziałeś jej,że mnie dzisiaj pozna?
         -To będzie niespodzianka.
         -Zapomniałeś,prawda?-spytała podejrzliwie.
         -Na śmierć.-wyszczerzył się.-No nic, jedźmy!
Droga na stadion zajęła im zaledwie 5 minut. Kuba mieszkał chyba najbliżej SIP,co w wielu przypadkach ułatwiało mu życie. Przed wejściem na boisko treningowe Jakub zapoznał Izę z zarządem Borussi oraz ze sławnym i szanowanym Jurgenem Kloppem,któremu cały Dortmund wiele zawdzięczał. Mężczyzna niezmiernie ucieszył się na widok młodej, wysportowanej Izabeli,która naprawdę była bardzo podekscytowana .
Po piętnastu minutach rozmowy z nową twarzą fan shopu, Klopp zarządził rozpoczęcie treningu. Chłopcy, tak jak zawsze na początek musieli zrobić sobie małą rozgrzewkę w postaci biegów i zwykłego rozciągania.
       Marco Reus, po odejściu najlepszego kumpla, trzymał się blisko z Błaszczykowskim,który także ubolewał nad brakiem przyjaciela-Łukasza,który  miał kontuzję.
       -To jest ta dziewczyna z Polski?-zapytał Reus, w czasie,gdy razem z Kubą zaczynali 6 okrążenie.
       -Tak.-uśmiechnął się łobuzersko.-Mieszka ze mną.
       -Naprawdę?-wytrzeszczył oczy.-To fajnie masz. Może byś mnie zaprosił do was na kawę?
       -Marco, ty nie pijesz kawy.-zaśmiał się.-Na piwo wpadnij!
       -Z przyjemnością!-zaszczebiotał.-Zakręcę się wokół tej małej.
       -A kręć się,kręć Reusu! Tylko jak się na Ciebie poskarży to nie Cie rodzona matka nie pozna!-zagroził.-To jest ktoś więcej niż...jakaś tam laska do przelecenia! To jest wspaniała dziewczyna, od której tętni dobro.
      -Czy wyglądam na kogoś kto czyni krzywdę?
      -Skąd Marco, skąd!
Trening skończył się po dwóch godzinach, ciężkiej roboty. Klopp puścił swoich podopiecznych do domu,pod warunkiem,że posprzątają sprzęt z boiska. Nie zajęło im to wiele czasu, więc Iza z Kubą i Marco po piętnastu minutach byli już w posiadłości Błaszczykowskiego.
       -To co kochani? Napijemy się piwka?-zapytał wesolutki Kuba.
       -Kuba! Jedź po Oliwię!-Iza zawołała nagle.-Obiecałeś.
       -Kurczę faktycznie...-westchnął.-Marco posiedź tu chwilę z Iza,a ja zaraz wracam.
       -Bez problemu.-uśmiechnął się i zajął miejsce na kanapie w salonie. Chwileczkę później on wraz z Izką zaczęli konwersację na temat swojego dzieciństwa. W obu przypadkach za wesołe nie było,jednakowoż oboje miło je wspominali. Rozmowa zeszła na tematy bardziej szczegółowe typu : co jadłaś tydzień temu na obiad. Kuba na szczęście zjawił się w porę i przerwał im tą jakże fascynującą rozmowę.
      -Wujek Marco!-wszyscy usłyszeli dziecięcy głosik.
      -Heja, Oli!-przytulił małą dziewczynkę.-Heja!
      -BVB!
      -Heja!
      -BVB!
      -Pięknie Oliwka, będzie z Ciebie kibic!-pochwalił blondyneczkę.
      -Okej,Oli, a to jest Iza.-wskazał na osiemnastolatkę.
      -Hej Iziaa!-przytuliła ją do siebie.
      -Hej Oli, miło Cię poznać!
Reszta dnia minęła w pozytywnej atmosferze,a Iza i Marco rozmawiali coraz więcej, tym samym stawali się sobie bliżsi.


----------------------------------------------
Ok, dziękuje za wszystko ;*
komentarze nie grają roli! :D
Pozdrawiam,Izaa!

sobota, 7 września 2013

#4 Rozdział.

    -Dzięki,ale nie. Mam tylko pytanie...gdzie ja właściwie będę grać? W jakiejś Borussi dla kobiet?
    -Y no widzisz, nie dosłownie o taką grę mi chodziło...
    -Co masz na myśli?
    -Chodzi o to,że masz grać w reklamach i reklamować przy tym nasz Fan Shop.
    -Cooo?!
    -Nie denerwuj się, to świetna praca.
    -Nie twierdzę,że zła,ale...ja w reklamach ?
    -A dlaczego nie?-zapytał uśmiechając się łobuzersko.
    -No patrz na mnie. Jak ja wyglądam!
    -Bardzo ładnie, przecież jesteś atrakcyjną kobietą.
    -Przestań.-zarumieniła się.
Po trzech godzinach dalszej drogi dojechali do Dortmundu. Iza była zachwycona, bo przecież właśnie to było jej marzenie!  Te wszystkie ulice,które mimo wszystko wydawały się bardziej przyjazne niż te pozostawione przez nią w swoim mieście. Wszystko zaczęło nabierać barw.
    -Kuba, a Ty właściwie mieszkasz sam?
    -Nie całkiem.-uśmiechnął się.-Odkąd nie ma Agaty...
    -Słyszałam o jej śmierci...-westchnęła.-Białaczka?
    -Tak, ale wolałbym o tym nie mówić, proszę. -mruknął.
    -Chwila, przecież mieliście dziecko. Nie mieszka z Tobą?
    - Jestem piłkarzem i nie ma mnie po całych dniach w domu.Miałem problem z tym i chodziłem po sądach...ostatecznie mieszka i ze mną i z moją babcią,która specjalnie dla Oliwki przeprowadziła się na przedmieścia Dortmudu.-wyjaśnił.
    -Kiepsko...
    -Widzisz, moje życie też nie jest usłane różami.
    -Myślałam,że jednak jest.
    -Nieważne.-westchnął.-Jesteśmy w domu! Od dzisiaj mieszkasz tutaj.-uśmiechnął się życzliwie.
    -Ojej. Piękny dom! -zachwyciła się.-Nie mogę uwierzyć,że będę mieszkać z...Tobą.-zawahała się.-Chwilę...nie, nie wierzę w to.
    -To uwierz młoda!-zaśmiał się.-Zaczynasz nowe życie, a przy okazji ratujesz moje.
    -Jak to ?
    -Watzke kazał mi znaleźć tą twarz Fan Shopu BVB i szukałem od miesiąca ...aż znalazłem Ciebie!-uśmiechnął się.
    -Wow...trochę to dziwne,nie sądzisz?
    -Kto powiedział,że życie jest normalne?
    -Masz rację.-zaśmiała się cicho.-Poczekaj, muszę wziąć kota z samochodu.
    -Okej, ja wezmę walizki.
Błaszczykowski zabrał z samochodu trzy walizki. Dwie z nich należały do Izy. Zataszczył je do przedsionka w domu, po czym zdjął buty i wszedł do korytarza.
     -Zapraszam.-powiedział uśmiechnięty, prowadząc dziewczynę na piętro domu.-W zasadzie, całe to piętro jest Twoje. Moja sypialnia znajduje się w drugiej części domu.
     -Po prawej stronie?-zapytała .
     -Tak. W korytarzu są schody do takiego jakby drugiego domu,który jest mój.
     -Boże,ale masz wielki ten dom. To w sumie,gdzie jest mój pokój?-zapytała.
     -Proponuję Ci ten z balkonem,ale jak już mówiłem, całe piętro jest Twoje.
     -No nie przesadzaj...-uśmiechnęła się nieśmiało.-Pokój dla mnie i Zbysia wystarczy.
     -A jeszcze Zbysio.-zachichotał.-On również może wybrać sobie pokój.
     -Kuba, mogę Ci zagwarantować,że ulubione miejsce mojego kto to będzie ogród i miejsce w którym będzie dostawał jedzenie.
      -No to fajnie.-wyszczerzył się.-Czuj się jak u siebie w domu, łazienkę masz na końcu tego korytarza.-powiedział.-Ja muszę Cię przeprosić,ale muszę zadzwonić.
     -Okej.-uśmiechnęła się,a Kuba wyszedł z jej obecnej sypialni.
__________________________
Przepraszam,że słabe...przepraszam.
pozdrawiam,Izaa!

Obserwatorzy