piątek, 20 września 2013
Rozdział #5.
Pierwszy dzień w Dortmundzie, Iza miała uważać za pierwszą stronę nowego rozdziału w swoim życiu. Izabela, była naprawdę szczęśliwa,kiedy poczuła,że wszystko co było złe,porzuciła. Dla niej wszystko tutaj było lepsze. Dom, w którym od teraz mieszkała wydawał się bardziej przytulny od tego w Częstochowie, a człowiek,który z nią mieszka na pewno zdoła wypełnić pustkę po rozłące z ojcem.
Kuba od samego początku wspólnego mieszkania zapoznawał Izę z zasadami ,,dobrego współlokatora'', jak sam to nazwał.
-Jako,że od teraz ja jestem Twoimi tatuśkami, przed 22 masz być w domu!-zarządził.
-Jesteś moimi tatuśkami?-zapytała z uśmiechem na twarzy.
-Owszem.-zawahał się i po chwili wyszczerzył się jak głupi do sera.
-No wiesz co, Kubuś ?!-zaśmiała się.-Myślałam,że wiesz...-zaczęła poruszać zabawnie brwiami,a Kuba zaczął uważnie słuchać.-Że będziemy jak rodzeństwo.-zaśmiała się złowieszczo,a Kuba westchnął i popukał Izie do głowy.
-Dobra, nie ważne kim jestem, ważne,że masz nie wracać po 22 do domu.-uśmiechnął się przebiegle.
-Panie Kubo, mam 18 lat.-zakomunikowała.
-To akurat jest nieważne,mała.-rzekł.-To jak idziesz ze mną na trening?-zapytał.
-Jeszcze się pytasz?!Jasne,że idę!
-To super!-uśmiechnął się.-Bo wieczorem, pojadę po Oliwkę,bo jutro piątek.
-Skoro w sobotę macie mecz, to Oliwka będzie u Ciebie tylko jeden dzień?
-Na to wygląda.-westchnął smutny.
-Co to, to nie!-tupnęła nogą.-Oliwka musi mieć tatę codziennie,bo tata to najlepszy człowiek,jakiego można mieć w życiu, dlatego więc przywieziesz ją tutaj i ja będę się nią opiekowała, wtedy,kiedy Ty będziesz w pracy!
-Naprawdę?-spytał,nie dowierzając.-Mogłabyś?
-Dlaczego nie? W końcu mieszkam u Ciebie, a przez cały czas nie będę kręciła reklam.
-W sumie masz rację, dziękuje!-w jego oczach widać było radość.-A teraz jedźmy na ten trening.
-A w ogóle mogę?-zapytała.
-Oczywiście, przecież masz reklamować gadżety tej drużyny!-uśmiechnął się szeroko.-No idź do samochodu, a ja idę po torbę.-oznajmił i zniknął za drzwiami przedsionka.
Iza, zadowolona z tego,że zaraz spełni się jej kolejne marzenie, wsiadła do samochodu i przypięła pas bezpieczeństwa. W samochodowym lusterku zaczęła przyglądać swoje oczy,które zrobiły się wyraźniejsze. Po chwili przyszła kolej na obserwacje poranionej ręki. Wszystko wskazywało na to,że sprawy idą w dobrym kierunku. Rany powoli się goiły a na twarzy nie było już większych śladów długotrwałej bezsenności i wyczerpania. -Więc, przestaje umierać.-szepnęła bezgłośnie,po czym zatopiła swój wzrok w srebrnej bransoletce,która zdobiła jej rękę.-Kacper....-wszeptała, a serce zaczęło jej niepokojąco szybko bić. Poczuła się dziwnie i cholernie źle, z tym ,że nie zobaczyła się z nim przed wyjazdem. Zabolało ją to bardziej niż cokolwiek innego.Niegdyś to on był jej całym światem,a teraz ona tak po prostu zapomniała.
-Jestem!-usłyszała jak ktoś otwiera drzwi samochodu.-Wybacz,że tak długo,ale Oli dzwoniła. Zdolniacha.-zachichotał.
-Nie ma problemu.-wymusiła uśmiech.-Powiedziałeś jej,że mnie dzisiaj pozna?
-To będzie niespodzianka.
-Zapomniałeś,prawda?-spytała podejrzliwie.
-Na śmierć.-wyszczerzył się.-No nic, jedźmy!
Droga na stadion zajęła im zaledwie 5 minut. Kuba mieszkał chyba najbliżej SIP,co w wielu przypadkach ułatwiało mu życie. Przed wejściem na boisko treningowe Jakub zapoznał Izę z zarządem Borussi oraz ze sławnym i szanowanym Jurgenem Kloppem,któremu cały Dortmund wiele zawdzięczał. Mężczyzna niezmiernie ucieszył się na widok młodej, wysportowanej Izabeli,która naprawdę była bardzo podekscytowana .
Po piętnastu minutach rozmowy z nową twarzą fan shopu, Klopp zarządził rozpoczęcie treningu. Chłopcy, tak jak zawsze na początek musieli zrobić sobie małą rozgrzewkę w postaci biegów i zwykłego rozciągania.
Marco Reus, po odejściu najlepszego kumpla, trzymał się blisko z Błaszczykowskim,który także ubolewał nad brakiem przyjaciela-Łukasza,który miał kontuzję.
-To jest ta dziewczyna z Polski?-zapytał Reus, w czasie,gdy razem z Kubą zaczynali 6 okrążenie.
-Tak.-uśmiechnął się łobuzersko.-Mieszka ze mną.
-Naprawdę?-wytrzeszczył oczy.-To fajnie masz. Może byś mnie zaprosił do was na kawę?
-Marco, ty nie pijesz kawy.-zaśmiał się.-Na piwo wpadnij!
-Z przyjemnością!-zaszczebiotał.-Zakręcę się wokół tej małej.
-A kręć się,kręć Reusu! Tylko jak się na Ciebie poskarży to nie Cie rodzona matka nie pozna!-zagroził.-To jest ktoś więcej niż...jakaś tam laska do przelecenia! To jest wspaniała dziewczyna, od której tętni dobro.
-Czy wyglądam na kogoś kto czyni krzywdę?
-Skąd Marco, skąd!
Trening skończył się po dwóch godzinach, ciężkiej roboty. Klopp puścił swoich podopiecznych do domu,pod warunkiem,że posprzątają sprzęt z boiska. Nie zajęło im to wiele czasu, więc Iza z Kubą i Marco po piętnastu minutach byli już w posiadłości Błaszczykowskiego.
-To co kochani? Napijemy się piwka?-zapytał wesolutki Kuba.
-Kuba! Jedź po Oliwię!-Iza zawołała nagle.-Obiecałeś.
-Kurczę faktycznie...-westchnął.-Marco posiedź tu chwilę z Iza,a ja zaraz wracam.
-Bez problemu.-uśmiechnął się i zajął miejsce na kanapie w salonie. Chwileczkę później on wraz z Izką zaczęli konwersację na temat swojego dzieciństwa. W obu przypadkach za wesołe nie było,jednakowoż oboje miło je wspominali. Rozmowa zeszła na tematy bardziej szczegółowe typu : co jadłaś tydzień temu na obiad. Kuba na szczęście zjawił się w porę i przerwał im tą jakże fascynującą rozmowę.
-Wujek Marco!-wszyscy usłyszeli dziecięcy głosik.
-Heja, Oli!-przytulił małą dziewczynkę.-Heja!
-BVB!
-Heja!
-BVB!
-Pięknie Oliwka, będzie z Ciebie kibic!-pochwalił blondyneczkę.
-Okej,Oli, a to jest Iza.-wskazał na osiemnastolatkę.
-Hej Iziaa!-przytuliła ją do siebie.
-Hej Oli, miło Cię poznać!
Reszta dnia minęła w pozytywnej atmosferze,a Iza i Marco rozmawiali coraz więcej, tym samym stawali się sobie bliżsi.
----------------------------------------------
Ok, dziękuje za wszystko ;*
komentarze nie grają roli! :D
Pozdrawiam,Izaa!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
piękny rozdział. Wygląda na to, że w końcu zaczyna się układać i wszystko zmierza w dobrą stronę. Oby tego spokoju nic nie zakłóciło. Jestem ciekawa co się dalej wydarzy, więc oczekuję kolejnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Patrycja
" Stoisz w miejscu...? RUSZAJ! - to zielone światło już bardziej zielone być nie może..."
Wspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńWreszcie wszystko zaczyna się układać, podoba mi się to ;)
Czekam na nexta. Buziaki kochana ;*
Zacznę od słów : Wiedziałam, że Reusa nie zabraknie ! ;3
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały, cudownie, że Izie zaczyna się powoli układać. Domyślam się, że czeka ją jeszcze wiele niepowodzeń, jednak na pewno będzie jej teraz dużo lepiej. Nie mogę się doczekać jak dalej potoczy się ta historia, pewne jest, że będzie to niesamowite tak jak każdy Twój rozdział i opowiadanie.
Czekam więc i dziękuję, że to piszesz ;*
Pozdrawiam, Monika.
W końcu udało mi się trafić na Twojego bloga, przeczytałam kiedyś pierwszy rozdział, i zamiast dodać do obserwowanych to gdzieś go zagubiłam :D Szukałam i szukałam no i w końcu jest ! Nadrobiłam oczywiście wszystkie pozostały rozdziały i KOCHAM ! <3 Strasznie podoba mi się to w jaki sposób piszesz, i zadziwiająco szybko to pochłaniam :) Czekałam, aż pojawi się tu wątek Marco i jest, super ! Końców z przyśpiewką kibiców haha, świetne ! Wujek Marco to straszny słodziak ! Oby jego zaloty okazały się udane :) Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :* Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGdybyś miała ochotę to zapraszam w wolnej chwili do mnie na : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ :)
Świetny! <3
OdpowiedzUsuńJezuuu jak ja kocham wszystko co napiszesz <3
Nie ma lepszej pisarki od Cb <33
Rządzisz dziewczyno! xD :D
Pozdrawiam ; *****