środa, 14 sierpnia 2013

#2 Rozdział.





           Za tydzień koniec roku szkolnego. Pogoda, jak to bywa w czerwcu, była cudowna.  Słońce rozgrzewało częstochowian swoimi gorącymi promykami. Parki wypełniały się wagarowiczami,którym już nie chciało pojawiać się w szkole. Całe miasto tętniło życiem.
        A Iza? Iza jak zawsze maszerowała pod dom Brzozowskich, ponieważ właśnie tam mieszkał jej przyjaciel. Chciała z nim porozmawiać o wczorajszym incydencie.
Podeszła pod furtkę i zadzwoniła domofonem. Odezwała się pani Ela,matka Kacpra.
       -O co chodzi?
       -Dzień doby,z tej strony Izabela, jest Kacper w domu?-zapytała.
       -Wyszedł z dwoma Mateuszami. Musisz pędzić w stronę tego parku obok Jasnej Góry. Powinni tam być.-wyjaśniła.
       -Och, dziękuje.-westchnęła.-Do widzenia!-krzyknęła na odchodne i poszła w wyznaczone przez panią Brzozowską  miejsce. Podczas drogi nuciła sobie ulubione smętne piosenki. Kochała spokój i w pewnym sensie przyzwyczaiła się do samotności. Zaczynała ją kochać. Dotarła po dziesięciu minutach. Faktycznie, na ławce w parku rozpoznała trzy znajome sylwetki.  Podbiegła do nich.
       -No siemka, ciotki!-zawołała radośnie.
       -O, jesteś.-uśmiechnął się szeroko brunet,czyli Laska.-Miło Cię widzieć...taką...
       -Uśmiechniętą.-dokończył Mateusz.
       -Siemka,Izul.-krzyknął Kacper. Widać,że nie był trzeźwy.
       -A jemu co ?-zapytała zdezorientowana.-Piliście coś?
       -Piliśmy, owszem.-zaśmiał się Mateusz.-I paliliśmy. Męskie popołudnie, sama rozumiesz.
       -W takim razie się zmywam. Myślałam,że pogadamy...-rzekła.-Do jutra.
       -Uciekasz...? No weź!-słyszała odchodząc.
Zrobiło  się jej przykro,ale rozumiała,że nie jest pępkiem świata i każdy ma swoje życie. Postanowiła wrócić do domu i tak oczekiwać na telefon od WYBAWCY. W drodze powrotnej zastanawiała się nad swoją rodzicielką. Domyślała się,że ma kochanka, ponieważ wiele na to wskazywało. Jej opóźnione powroty do domu lub ogólny ich brak.  To był dla Izy cios poniżej pasa,chociaż wszystko było jej jedno. Przestała w to ingerować, bo...przestała w to wszystko wierzyć.
     W końcu, przekroczyła próg mieszkania. Było tak dziwnie spokojnie...wyczuć można było,że to zwykła cisza przed burzą. Ku jej zdziwieniu w domu obecna była jej rodzicielka. Cóż, jak zwykle próbowała ją zignorować,lecz tym razem jej na to nie pozwolono.
     -Czemu zachowujesz się jakbyś mnie nie znała?-warknęła.
     -Nie chce psuć sobie nerwów.-odrzekła spokojnie.
     -Dziewczyno Ty jesteś psychiczna! Powinnaś się leczyć! Chora...-zaczęła z niej drwić, a w oczach Izy zaczęły zbierać się gorzkie, przepełnione żalem łzy.-Czego oczekujesz?  Miłości? Nie bądź śmieszna, nie zasługujesz na nią!
     -W takim razie będzie lepiej gdy skocze z mostu?-spytała niemalże dławiąc się łzami.
     -Skacz! Tyle krwi już napsułaś!  Wypierdalaj!-wrzasnęła,a Iza z całych nerwów pobiegła do swojego pokoju. Z szuflady wyciągnęła żyletkę i po prostu wybiegła z nią z domu. Biegła schodami do piwnicy. Miała pewność,że tam da radę odreagować. Usiadła na zimnym betonie i...bezlitośnie się zraniła. Ale nie raz. Zaczęło jej się coś dziać w głowie i z tej całej wściekłości zaczęła robić rany bardzo energicznie na całej ręce. Nie liczyła ich. W pewnym momencie się przestraszyła,przecież nie chciała umierać. Przestała. Wyrzuciła ostrze,a sama zatamowała krew swoją bluzą. Chusteczkami i wodą mineralną,którą miała w torbie, obmyła rany i zaschniętą krew. Po kilku minutach wstała kołysząc się na nogach. Było jej niedobrze. Nie jadła od wczoraj, a na dodatek ubytek krwi... to wszystko źle na nią działało. Iza poszła do sklepu i kupiła bandaż.Rany zasłaniała bluzą,którą sprytnie przewiesiła przez rękę.
W miejscu,w którym się okaleczyła opatrzyła ów rany bandażem.  Teraz mogła siedzieć spokojnie...Ach, napawała się dzikim spokojem ducha. Ach, napawała się błogości. Ach, napawała się bólem. Postanowiła napisać do Patrycji .

,,Chyba jestem chora. Pokłóciłam się dzisiaj z matką , powiedziała mi,że jestem psychiczna i powinnam iść do psychiatry. Wpadłam w szał i się pocięłam. Wróciłam do nich i zapytałam czy będzie lepiej jak skocze z mostu , ona powiedziała ''skacz! Tyle krwi już napsułaś! wypierdalaj!'' Poszłam... Nie miałam odwagi.  Kim jestem ? Nie wiem. Może jestem chora. Potrzebuje pomocy. Nie wiem co się stało z tamtą Izą...z Izą sprzed kilkunastu miesięcy. Nie ma mnie.''

Otrzymała odpowiedź.

,,gdy to przeczytałam coś we mnie pękło. co ? nie wiem . przez dłuższy okres czasu starałam się zrozumieć postępowanie Twojej matki, jej podejście do Cb. sama starałam się ją jakoś usprawiedliwiać, do teraz. nie jestem w stanie pojąć tego co powiedziała. twierdzi że jesteś psychiczna ? ona NIE MA PRAWA tak Cię traktować. powinna Cię wspierać, pomagać Ci, a nie Cie tak traktować. nie jesteś chora, bo to nie jest choroba. sama mówiłaś że to nałóg. tak. nałóg. nałóg od którego bardzo ciężko uciec. jesteś zagubiona. zagubiona tak jak ja. wiem co czujesz, przynajmniej tak mi się wydaje. ' Nie wiem co się stało z tamtą Izą...z Izą sprzed kilkunastu miesięcy. ' co się stało ? jesteś dziewczyną która już tyle doświadczyła w swoim życiu, że inni nie dali by rady. nie umiesz się cieszyć. jak możesz się cieszyć skoro każdego dnia tyle doświadczasz ? ból, cierpienie, strach. to przerasta każdego, ciebie, mnie i innych. martwię się o Ciebie. każdego dnia staram się coś wymyślić aby ci pomóc, ale nie umiem. nie wiem jak. to jest dla mnie coś dziwnego. w rzeczywistości cię nie znam, a rozumiem cię jak nikogo innego. ty mnie rozumiesz. tak naprawdę dzięki tobie stąpam po tej ziemi. wczoraj...wczoraj..już dziś mogło mnie nie być. byłam sama. nie wiem co się ze mną stało. poszłam do łazienki. wzięłam prysznic. spojrzałam w lustro i patrzyłam w to odbicie. moje odbicie. dotarło do mnie że nie wiem kim jestem . nikim. jestem pusta od wewnątrz. obojętność na to czy się tnę czy nie. wzięłam żyletkę. usiadłam na podłodze opierając się o wannę, płakałam i się cięłam. ale nie tak jak zawsze. ''

Iza zaczęła rzewnie płakać. Ta wiadomość nią wstrząsnęła,wzruszyła...po prostu... to takie niezrozumiałe.


Odpisała Patrycji.


,,
Ale ja czuje,że jestem chora...obsesyjnie. mam pociętą całą rękę. obandażowaną... chcę iść do lekarza, chce walczyć o siebie. Przecież widzę jak się staczam. Jak nie mogę już psychicznie...i wtedy właśnie idę do łazienki i tnę...ale to ...jakby pomagało . ale później dociera do mnie że się niszczę. I wtedy zasypiam z bezsilności i budzę się z pomysłem samobójstwa. Wiesz jak to jest? Ale chce żyć i się odbudować...na prawdę...
Patrycja...ja cię proszę, nie możesz nic sobie zrobić. Nie możesz! Co ja bez Ciebie zrobię?Tak naprawdę mam tylko Ciebie i Kacpra. Ciebie nie znam osobiście, ale jesteś mi bliska... jeżeli coś by Ci się stało...nie wiem. Wtedy musiałabym się leczyć w zakładzie . Ty mi pomagasz. Dzięki Tobie zaczynam rozumieć pewne fakty. m.in. jak bardzo ważna jest rodzina. ''
I w momencie wysłania tejże wiadomości do Izy zaczął dzwonić telefon. Oczywiście, szybko go odebrała.
      -Halo?
      -Hej, z tej strony Kuba.-usłyszała przyjazny głos.-Kuba Błaszczykowski.
      -Hej, zorientowałam się.
      -To świetnie, więc co powiesz na ten nasz trening? Dzisiaj. Na boisku Rakowa?
      -Nie ma sprawy, a o której godzinie?
      -O 15, młoda.-powiedział.-Jakaś smutna jesteś, co się stało?
      -Wolę o tym nie gadać.-mruknęła.
      -I tak się dowiem! Dobra to do zobaczenia,Izaa!
      -Pa!-Błaszczykowski się rozłączył,a ona? Ona zaczęła bić się z myślami...co jeżeli Kuba zobaczy rany na jej ręce?  -Trudno.-podpowiadała jej podświadomość. Westchnęła ciężko i poczłapała do swojego mieszkania po czystą bluzę i strój treningowy. Wyszła bez szwanku, bo ani ojciec, ani matka nie włączali się z nią w dyskusję. W wolnej chwili sprawdziła odpowiedź Patrycji.

P-,,dlatego jesteś silna. chcesz walczyć. chcesz z tym skończyć. a ja ? nie. nie chcę.  I wtedy zasypiam z bezsilności i budzę się z pomysłem samobójstwa. Wiesz jak to jest? wiem. wiem jak to jest. żyletka jest niczym mój przyjaciel, jest zawsze. .. jestem na dnie.. spadłam.. nie ma wyjścia...więc ? to mój koniec...może nie taki jaki być powinien..ale koniec...''
I-,,Wszystko co napisałaś jest pieprzoną prawdą! Tylko,że ja nie potrafię ze sobą skończyć. Jestem tchórzem. pieprzonym tchórzem. Zaczynam bać się ludzi...i ogólnie boję się odzywać. Czasami mam ochotę odciąć sobie język,aby nie musieć odpowiadać na te durne pytania. Ale w sumie jestem jak kropla wody...czy ktoś zauważy jej brak w tym zbiorniku wodnym ? nie sądzę. przecież jestem problemem. jednym wielkim kłopotem.''

I-,,Nie wiem czy zauważyłaś ale tworzymy teraz pewną salę samobójców. to dziwne''
P-,,własną salę samobójców. tak. teraz pytanie jak skończymy ? tak jak w filmie ? nie zauważymy ile tracimy i skończymy ze sobą ? może..tak..nie..cholera nie wiem ! gdy jestem blisko końca ..tchórzę.. ale teraz tak sobie myślę, że cierpienie jest lepsze od śmierci.
 ' nic nie musisz! Boli cię rzeczywistość, bo jesteś wrażliwa. Tak jak ja, ja też jestem wrażliwa. Bardzo. . Jesteśmy dziwni, odstajemy od normy. ... jesteś inna. To jest skarb. Wiesz, wszystko co odstaje od normy, wszystko, jest zagrożone...' obie jesteśmy inne, inne na swój sposób...''
I-,,dokładnie. ogólnie przestaje rozumieć samą siebie...nie rozumiem.to wszystko jest beznadziejne. przecież ja jestem do niczego.''
P-,,nie jestem w stanie pojąć dlaczego tacy ludzie,tacy jak Ty muszą tak bardzo cierpieć ?
I-,,Ja chcę walczyć,bo wydaje mi się...że trzeba walczyć o ...siebie? ''

I-,,Kurcze,przepraszam,ale muszę kończyć.
wybacz mi.
za to wszystko...

P-,,
nie przepraszaj, rozumiem. to ty wybacz mi...przepraszam...za to kim jestem.''
Iza pogrążona w rozmowie ze swoim  Aniołem Stróżem, nawet nie spostrzegła, kiedy znalazła się na stadionie Rakowa. Szybko pobiegła do szatni,w której oczywiście nikogo nie było. Przebrała się, założyła korki. Jednak założyła bluzę. Nie chciała....nie chciała,aby Kuba wiedział kim ona jest.
Po chwili była już na murawie.
      -Izka!-usłyszała krzyk, po czym instynktownie się odwróciła.
      -Och, cześć Kubuś.-wymusiła uśmiech,choć naprawdę cieszyła się,że go widzi.
      -No witaj.-podał jej wodę.-Umiesz jakieś triki? Takie spektakularne wyczyny z piłka?
      -Proste.-mruknęła i zaczęła pokazywać mu wszystko to co potrafi.Po dziesięciu minutach westchnęła.-Umiem jeszcze Elastico ale to nie jest spektakularne.-zachichotała.
      -Aha?-zaśmiał się.-Myślałem,że pokażesz mi...hmm że będziesz tylko podbijać,a nie Xovery,Neck Stale...
      -Zapomniałeś o Crossoverze.-uśmiechnęła się.
      -No, jestem pod wrażeniem.-uśmiechnął się.-A teraz mi powiedz co zrobiłaś sobie w rękę.-zmrużył oczy.-Widać bandaż.
      -Cholera!-zaklęła w duchu.
      -Mów.-ponaglił ją, przyjaznym,miłym głosem.
      -Jeju...-westchnęła i wszystko mu wytłumaczyła. Wszystko.-Już? Zadowolony?
     -Nie.-mruknął zdziwiony.-Muszę Ci jakoś pomóc...


*--------------------------------------------------------
Okej, na początek wytłumaczę wam nazwy trików.
Xover - wyskakujesz, krzyżujesz nogi i podbijasz piłkę tą nogą która jest z tyłu.
Neck Stall-trzymanie piłki na karku.
Crossover -wyskakujesz, przekładasz jedną nogę nad piłkę a drugą podbijasz piłkę.
Elastico nie umiem wytłumaczyć,musiałabym pokazać .;/ no zmiana kierunku turlania się piłki. coś takiego.

No więc, wypłakałam przy tym rozdziale dużo łez...Musiałam przypominać sobie te wszystkie przykre słowa...czyny... boże!
Ach, przepraszam Pyska, za te wszystkie wiadomości tutaj wstawione, wiem,że są zbyt prywatne,ale musiałam....musiałam....
 Liczę,że się podoba. 
Proszę o komentarze!
10?  :)
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Raaany to takie przykre ;< Piszesz niesamowicie. Ale jak to czytam aż ciężko robi mi się na sercu. Teraz widzę, jak jest Ci ciężko, trudno. Moje życie kolorowe nie jest, ale nie aż tak... chyba.
    Chciałabym Ci jakoś pomóc, myślę, że każdy by chciał. Rozumiem co przeżywasz, niestety.
    Co do rozdziału wspaniały, zapiera dech. Masz naprawdę ogromny talent i fantastycznie piszesz. Widać, że daje Ci to może jakąś małą ulgę. Odbiegasz na chwilę od problemów, przynajmniej tak mi się wydaje.
    Sama nie byłabym na tyle silna, by opisać coś takiego. Podziwiam Cię. Niczym sobie nie zasłużyłaś, żeby przeżywać coś takiego. Naprawdę współczuję Ci i pamiętaj, że jestem z Tobą.
    Cóż czekam na kolejny rozdział. Nie mogę się doczekać. A tymczasem życzę Ci dużo weny i aby pewnego dnia wszystko to się jakoś ułożyło ;*
    Pozdrawiam, Monika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać, brak mi słów. Popłakałam się czytając ten rozdział, naprawdę. Nie umiem sobie wyobrazić co ty możesz przeżywać. Myślałam, że moje życie jest ciężkie, że jestem nieszczęśliwa, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo się myliłam. Nie ma pojęcia jak można ranić swoje własne dziecko, te które się urodziło i wychowało. Taka osoba musi być do głebi pozbawiona uczuć i serca. Żeby doprowadzać własną córkę do cierpienia i myśli samobójczych, to jest nie do pojęcia. Rozumiem, że jest ci bardzo ciężko,ale najważniejsze jest to abyś się nie poddawała. Pamiętaj co cię nie zabije to cię wzmocni. Pokaż swojej matce, że jesteś kimś, że pomimo jej braku wsparcia coś w życiu osiągnęłaś. Może kiedyś ruszy ją sumienie i będzie żałować jej stosunku wobec ciebie. Masz Kacpra i Patrycję, oni są twoją podporą, nie jesteś sama. Nie pomogłam wiele, ale życzę ci z całego serca, abyś była w końcu szczęśliwa. Mam nadzieję, że twoje życie wkrótce zmieni się na lepsze, a matkę ignoruj skoro tylko przez nią cierpisz.
    Cudownie piszesz, ponieważ twoje historie są bardzo głebokie. Masz ogromny talent. Trzymaj się i pamiętaj nigdy się nie poddawaj. Walcz do końca. Pozdrawiam cię serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne, prawda ? Tak...bo prawdziwe..
    wszystko co piszesz jest piękne, mimo że smutne, ale to dlatego, że płynie to z głębi serca. nie piszesz o czymś co nie ma odzwierciedlenia w życiu. to ma. to Twoja historia, Twoje życie.
    zbyt wiele tu nie piszę, bo znasz moje zdanie na ten czy inny temat. wszystko co mam Ci do powiedzenia piszę na gg, a tu pozostawiam symboliczny ślad.
    mimo że dzieli nas tyle kilometrów, to jestem obok. nie ciałem lecz duszą. jestem...
    nie przeszkadza mi też to że udostępniasz nasze rozmowy. w końcu to Twój blog :) wiesz, że nie mam nic przeciwko...
    trzymaj się !
    pozdrawiam, Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram Pyskę. Ma rację wszystko co piszesz jest cudowne <3.
    Rozdział jest piękny!
    Czekam na następny <3
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział jest świetny.
    Biedna Patrycja.Kuba na pewno jej pomoże.
    czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dziwię się, że płakałaś... Sama nie stronię od łez, czytając to... Nie wiem co Ty musisz czuć ale tak bardzo jest mi Cię szkoda... Podziwiam Cię. Za co? Za to, że się nie poddajesz, że walczysz do końca, że nie chcesz ze sobą skończyć, mimo wszystkiego co się u Ciebie w życiu dzieje... Dobrze, że masz kogoś takiego jak Patrycja :) Oby tak dalej ;)
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam, Wiktoria :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie dziwię się! Mnie też zakręciły się łzy w oczach, gdy to czytałam.
    Te opowiadanie jest po prostu epickie.
    Jak można tak traktować własne dziecko?! Dobrze, że masz Kacpra i Patrycję, są wsparciem dla Ciebie. Podziwiam Cię, że umiesz to wszystko opisywać. I że walczysz do końca.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej trafiłam na tego bloga za pośrednictwem bloga Pyśki i powiem ci, że napewno będę go odwiedzała, bo jest inny. Inny niż wszystkie. Ale tak pozytywnie inny. Czytając rozmowy Patrycji z Izą aż łza kręciła mi się w oku. Coś mi się wydaje, że Kuba zmieni sporo w życiu Izy. Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy