sobota, 31 sierpnia 2013
#Rozdział 3.
Poranne promienie słońca, wpadały do pokoju Izy przez małe okno jej pokoju. Biała,pachnąca pościel otulała jej wiotkie, nastoletnie ciało. Włosy miała potargane, zupełnie przypominały jej myśli. Sama nie wiedziała o czym myśleć i w jaki sposób. Chciała uciec,ale jeszcze nie wiedziała czy to dobre wyjście. Przecież jak wyjedzie, problemy i tak zostaną tutaj, 1000 kilometrów od niej.
Około dziesiątej, zaczęła się przebudzać. Poczuła ciężar na swoim brzuchu,który nagle zaczął ją smyrać,swoim puszystym futerkiem po ciele.
-Zbyszek! Złaś z mojego brzucha,pacanie.-wymamrotała, bardzo śpiąca.
Kot oczywiście odpowiedział jej wesołym pomrukiem. Posłusznie zgramolił się z jej ciała i położył się obok jej głowy. Robił to zapewne, bardzo umyślnie,ponieważ ciągłym mruczeniem utrudniał jej ponowne zaśnięcie.
-No dziękuje! Nie mogę spać, już wstaje. Nie mam już do ciebie siły, Ty kochana mendo!-poczochrała czworonoga po grzbiecie,na co ten wyprężył się i niczym sprężynka wyskoczył z łóżka i popędził w stronę kuchni.
Iza chwyciła za wcześniej uszykowane ubrania i popędziła w stronę łazienki,aby się ubrać. Dobrze wiedziała,że na jej drodze na pewno nie stanie jej rodzicielka,która właśnie była w pracy.
Po niecałych trzydziestu minutach, dziewczyna była gotowa. Ubrana , uczesana i umalowana podreptała do kuchni,w której czekał na nią znudzony kot.
-Masz tego Whiskasa i nie męcz już.-powiedziała z uśmiechem na twarzy. Sama napiła się soku z czerwonych buraków,którego nienawidziła. Piła go,ponieważ chciała stosować zalecenia lekarza. Mówił,że to pomoże jej w walce z anemią. Nic więcej nie piła ani nie jadła. Jeść nie mogła,a jeżeli chodzi o picie, to po prostu nie miała ochoty.
-Tato, wychodzę!-oznajmiła,krzycząc.
-Kiedy wrócisz?
-Postaram się wrócić na noc,ale w sumie nie mam po co.-powiedziała cynicznie.
-Iza, błagam Cię.
-No co?-zaśmiała się sarkastycznie i wyszła z domu.
Oczywiście, poszła do swojego ulubionego miejsca w mieście, jakim było boisko Rakowa. Zawsze było otwarte dla młodzieży,która chciała sobie tam pokopać piłkę lub poleżeć na murawie.
Wiedziała,że spotka tam swoich przyjaciół ,za którymi tęskniła.
-Ej, Izaa! Izaa! Czekaj!-odwróciła się instynktownie za siebie i ujrzała swoje ,światełko w tunelu''.
-Kuba? Co się stało?-zapytała.
-Jedziemy.-rzekł krótko.
-Jak to?
-Jedziemy do Dortmundu.-powiedział wesoły.
-Ale muszę zabrać kota...-oznajmiła z przerażonymi oczami.
-Spokojnie, chodź. Pójdziemy do Ciebie, zabierzesz co tam chcesz i jedziemy!
-Okej.-uśmiechnęła się.
Błaszczykowski zaprosił Izę do samochodu i razem odjechali spod boiska,na którym dziewczyna zamierzała się zrelaksować.
-Wiesz Kuba, zależy mi na ojcu i...-nie dokończyła.
-Coś wymyślimy, rozumiem.-uśmiechnął się pocieszająco.-Zobaczysz, w Dortmundzie będzie cudownie!
-Mam nadzieję...w sumie wszystko mi jedno.
-Jak to?!-zapytał.
-Przecież i tak jestem skończona. Widziałeś moją rękę?
-Tak.
-Nadaję się tylko do zakładu psychiatrycznego...
-Przestań! To,że sobie nie radzisz, nie oznacza,że jesteś na pozycji przegranej! Pomogę Ci, uwierz,że powoli Twoje życie trafi na właściwe tory.-kiedy skończył swoją wypowiedź, oboje usłyszeli sygnał dochodzący z telefonu Izy. Informował o przyjściu smsa. Dziewczyna przeprosiła swojego towarzysza i przeczytała wiadomość.
P-,,nie będę się odzywać przez jakiś czas. jaki ? nie wiem. tydzień, cztery, trzy dni, a może tylko jeden dzień. postaram się napisać do Ciebie jak najszybciej...wybacz...''
Wiadomość trochę ją zmartwiła, dlatego szybko na nią odpisała.
I-,,Ok, dziękuje za informację,bo...martwiłabym się .''- .
P-,,nie potrzebnie...'' -przeczytała po czym, w jej oczach stanęły łzy. Wiedziała,że Patrycja jest jej największym skarbem. Mimo wszystko,będzie się o nią martwić i przeżywać razem z nią.
-Więc, mam kota.-odezwała się, chcą jak najszybciej zmienić myśli.-Ma na imię Zbyszek i kocha kurczaka.-wymusiła uśmiech.
-Naprawdę?-zmrużył oczy.-Zapewne będzie ciekawie.-mruknął wesoło po czym zmienił bieg.
Po niecałym kwadransie zajechali na miejsce. Przejazd zajął im więcej czasu niż przypuszczali,ale to przez ciągłe korki. Iza zaprosiła Kubę do mieszkania, w którym jak zawsze panował nieskazitelny porządek. Dziewczyna czuła,że jej matka bardziej troszczy się o czystość mieszkania niż o własną córkę.
-Ok,tam jest kot,którego spakujemy do tej klatki transportowej...o jest ta moja torba! Więc pakujemy.-widocznie była zestresowana całym wydarzeniem.
-Spokojnie, damy radę.-uspokajał ją,lecz po kwadransie wmawiania jej,że będzie dobrze....odpuścił.-Może Ty się pakuj,a ja pogadam z Twoim ojcem?-zapytał.
-Jak chcesz. Jest w salonie,albo śpi.-oznajmiła, grzebiąc w szafkach.
Godzinę później, oboje spotkali się na korytarzu. Kuba miał serdeczny uśmiech na ustach, Iza zaś czuła zdenerwowanie.
-Załatwiłem kilka spraw z Twoim ojcem.-powiedział.-Będzie Cię krył przed matką.
-Naprawdę?
-Tak!
-Jesteś kochany, Kuba!-przytuliła go z całej siły.-Jakby co, możesz już znosić na dół te walizki. Ja wezmę kota,ale teraz idę pożegnać się z tatą.-oznajmiła i poszła. Kuba również to uczynił,lecz ten podążył w inną stronę.
Przy pożegnaniu z tatą, Izie poleciała łza. Jedna, gorzka łza. Zupełnie jak ona-samotna, z pewnym końcem. Jak najszybciej starała się wybiec z bloku.Zupełnie jakby ktoś ją gonił. Goniły ją problemy,które ona skutecznie zamknęła w schodowej klatce, na jakiś czas.
-Jestem.-nerwowo otworzyła drzwi auta.
-Jak widzę kot również.-zachichotał.
-Tak.-uśmiechnęła się.-Jedziemy?
-Ruszamy.
Jechali już niezłe kilka godzin,kiedy do głowy Izy strzelił dziwaczny pomysł. A mianowicie, wypuczenie kota z klatki. Okazało się,że Zbyszek uwielbia samochody,a szczególnie ich tynie kanapy. Czworonóg uwalił się na siedzeniu i poszedł spać.
-Chcesz coś zjeść?-zapytał roześmiany piłkarz.
-Dzięki,ale nie. Mam tylko pytanie...gdzie ja właściwie będę grać? W jakiejś Borussi dla kobiet?
-Y no widzisz, nie dosłownie o taką grę mi chodziło...
-Co masz na myśli?
-Chodzi o to,że masz grać w reklamach i reklamować przy tym nasz Fan Shop.
-Cooo?!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No heej :D
OdpowiedzUsuńHmm co mogę najpierw napisać o rozdziale? Napewno że jest zarąbisty. Jak zwykle z resztą ;) Fajnie, że Kuba chce pomóc Izie. No ale troche głupio wyszło z tą "grą" Iza pewnie nie będzie zadowolona. Buziaki :*
Wspaniały rozdział jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Kuba pomaga Izie, ona bardzo tego potrzebuje. Mam nadzieję, że w jej życiu będzie coraz lepiej.
Czekam na kolejny. Buziaki ;*
Genialny rozdział :) Dobrze, że Kuba postanowił pomóc Izie, to szlachetne z jego strony. Zaskoczył mnie tą "grą" ;) Byłam przekonana, że Iza będzie grała w klubie, a nie w reklamach. Oby tylko nie zmieniła zdania.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział
Pozdrawiam :)
Ach jak ja dawno nic nie komentowałam. Dobrze wiesz co myślę o Twoich blogach i o Twoim pisaniu. Wszytko jest niesamowite, wspaniałe. Ten rozdział również. Cóż mam nadzieję, że Iza w Dortmundzie odnajdzie szczęście. Jej życie zacznie się układać :)
OdpowiedzUsuńMartwi mnie Patrycja i to dlaczego nie będzie się odzywać..
Końcówka wprowadziła trochę humoru. Widać dziewczyna nie takiej gry się spodziewała, ale po cichu liczę, że może jednak i w piłkę będzie grała :) A nawet jeśli nie, to liczę, że to jej nie spłoszy i nie wróci do Polski. Przynajmniej nie teraz, bo przecież zasługuje by spróbować żyć na nowo, zacząć nowe życie.. Bohaterce, a zarazem Tobie życzę by jakoś się to ustatkowało, wiadomo z dnia na dzień nie będzie lepiej ale mówią, że zawsze warto mieć nadzieję. Trzymaj się kochana ;*
Pozdrawiam, Nika.
Rozdział jest boski.
OdpowiedzUsuńDobrze że Kuba jej pomaga, ona teraz bardzo tego potrzebuje.Trochę dziwnie wyszło z tą "grą"
czekam na kolejny.
Nominowałam cię do Liebster Award. Szczegóły tutaj -> http://kocha-sie-za-wszystko-i-mimo-wszystko.blog.pl/
OdpowiedzUsuńeh, to chyba nie tak miało wyjśc ? Iza chyba liczyła na coś całkiem innego, a tu zaskoczenie i chyba rozczarowanie. jestem bardzo ciekawa jak na to wszystko zareaguje i co się wydarzy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Pyśka
Zakochałam się w tym opowiadaniu <3333333333
OdpowiedzUsuńPiękne ; ********************